Inny punkt widzenia – rozmowa z Piotrem Stappem. Posłuchaj, ta praca ma sens

Czas czytania artykułu: 5 minut
by Ania
14.12.2023

Niedosłuch jest postrzegany jako jedna z chorób cywilizacyjnych. Wpływa na nią wiele czynników takich jak wiek, przebyte choroby, ale i wciąż rosnąca ilość źródeł dźwięku, który nas otacza oraz poziom jego natężenia. W rozmowie z Piotrem poruszyliśmy wiele ważnych tematów takich jak wpływ niedosłuchu na codzienne życie, postrzeganie siebie przez pryzmat osoby z niepełnosprawnością czy początki noszenia aparatów słuchowych.

 

Anna: Jesteś osobą niesłysząca, która przez wiele lat funkcjonowała w społeczeństwie, nie mając świadomości swojej wady. Jaka jest Twoja historia?

Piotr: Tak, to prawda. Moja historia nie jest tak oczywista, jakby się wydawało. Przez znaczącą cześć swojego życia byłem nieświadomy posiadanej i pogłębiającej się wady. Chodziłem do szkoły, pracy, przechodziłem różnego rodzaju badania, robiłem zakupy, spotykałem się ze znajomymi. Zdiagnozowano mnie dopiero w wieku 35 lat, obecnie mam umiarkowany stopień uszkodzenia słuchu na poziomie ok. 50 dB HL w obu uszach.

Jak zatem wyglądało Twoje życie do czasu diagnozy?

Opanowałem sztukę czytania z ruchu warg. Może nie do perfekcji, ale pozwoliło mi to na kontakty z innymi ludźmi, prowadzenie rozmów i codzienne funkcjonowanie w społeczeństwie. Skupiałem się na rozmówcy, który odbierał to jako moje pełne zaangażowanie w rozmowę. Po zdiagnozowaniu nie zdecydowałem się na założenie aparatów od razu, nie chciałem ich, nie chciałem zgodzić się z diagnozą, w końcu przez tyle lat nie było to problemem. Punktem zwrotnym okazały się wprowadzone zabezpieczenia w postaci pleksi czy maseczek, związane z pandemią koronawirusa COVID-19. Dopiero one pokazały mi, że faktycznie mam problem ze zrozumieniem świata.

A dzieciństwo? Szkoła? Nikt nigdy nie zwrócił na to uwagi?

Nigdy nie odczuwałem dyskomfortu wynikającego z powodu swojej wady. Pewnie też dlatego, że nie byłem jej świadomy, a mimo to nauczyłem się z nią żyć. Skończyłem dobre warszawskie liceum, a następnie Politechnikę Warszawską. Z nauką języka obcego nie miałem większych problemów. Posługuję się płynnie angielskim, przez rok studiowałem w Anglii.

Myślę, że wszyscy zdawali sobie sprawę, że gorzej słyszę, ale raczej postrzegali to jako coś w granicach normy. Ja oczywiście byłem w tym dolnym przedziale. W codziennych rozmowach trzeba było się upewnić, czy słyszałem, jednak w związku z tym, że nie rzutowało to znacząco ani na poziom mojej nauki w czasach szkolnych, ani na poziom moich reakcji na różne bodźce, nikt nie pomyślał, żeby to zweryfikować.

Dla niektórych może wydać się to zaskakujące – od lat jesteś prelegentem na różnych konferencjach.

Publiczne prelekcje, w których biorę udział w ramach różnych wydarzeń, prowadzę od przeszło 12 lat, a od 2017 roku mam tytuł Microsoft MVP. Wiele lat temu podjąłem decyzję o rozwoju zawodowym na ścieżce “individual contributor”. Bycie prelegentem i możliwość mówienia, wygłaszania swojej opinii z poziomu bycia ekspertem, jest nierozerwalną częścią tej drogi.

Byłem również nauczycielem akademickim – prowadziłem ćwiczenia na Politechnice Warszawskiej. W mojej rodzinie jest wielu nauczycieli, więc w pewnym sensie dar przyszedł bardzo naturalnie - uwielbiam występować na scenie, sprawia mi to dużo radości.

Wracając do aparatów słuchowych - jak wyglądał początek ich noszenia?

Przyznam szczerze, że początek był dla mnie tragiczny. Czułem się bardzo przebodźcowany. Usłyszałem dźwięki, których do tej pory mój mózg nigdy nie filtrował, takie jak buczenie lodówki czy skrzypienie podłogi. Odgłosy życia codziennego w tle, których do tej pory nie przyswajałem czy po prostu nie byłem ich świadomy. Ilość tych bodźców zewnętrznych powodowała, że pod koniec dnia byłem zmęczony, wręcz wyczerpany.

Ten proces adaptacji trwał jakiś czas i był naprawdę straszny. Było to jedno z najgorszych doświadczeń w moim życiu. Mimo że mam go już za sobą, to nadal nie zakładam aparatu z przyjemnością. To nie okulary, które są społecznie akceptowalne, które, choć są niewygodne – w końcu parują i powodują nieznaczne ograniczenia, to poprawiają komfort użytkownika. Aparat poprawia komfort ludziom z naszego otoczenia, ale czy nam? W moim odczuciu jest wiele powodów, dla których ludzie nie chcą ich nosić, od bólów głowy i pogorszonego samopoczucia, szczególnie na początku, po brak akceptacji dla własnej niepełnosprawności, na którą nie chcemy się godzić, niezależnie od wieku. Zresztą nie trzeba szukać daleko, wystarczy założyć zwykłe słuchawki na cały dzień i poczuć związany z nimi dyskomfort choćby w postaci ciągłego poprawiania ich na głowie czy w uszach.

Ten brak akceptacji chyba najszybciej można dostrzec u osób starszych – niełatwo jest je nakłonić na badanie. To ważny problem społeczny, o którym warto mówić, nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że każdego dnia tracimy słuch.

Ja czasem myślę, że właśnie taką „starczą głuchotę” zaliczyłem znacznie wcześniej. Nie chciałem nosić aparatów, przecież sobie radziłem tyle lat, funkcjonowałem w społeczeństwie. Nie chcę być postrzegany jako osoba z niepełnosprawnością i mimo wszystko za taką się nie uważam.  W końcu wada wzroku, nawet głęboka, nie sprawia, że użytkownik okularów jest uważany od razu za osobę niepełnosprawną. Staje się nią dopiero przy niemal całkowitej utracie wzroku.

Czy aparat coś zmienił w Twoim życiu?

Tak, zacząłem słuchać więcej podcastów czy muzyki. Aparat słuchowy w dzisiejszych czasach, przynajmniej w większości przypadków, jest też słuchawką bluetooth, dzięki temu nie muszę założyć dodatkowo słuchawek.

Czasem też śmieję się, że moje moce przerobowe w mózgu się zwolniły. Moja głowa przez wiele lat nieświadomie zajmowała się kompensowaniem tego, że nie słyszę. Dzisiaj jest z tego zwolniona, dzięki czemu jestem w stanie wykonać więcej rzeczy naraz: odpowiadam na zadane pytania bez odrywania wzroku od monitora i rąk od klawiatury.

Jednak brakuje mi ciszy, takiego pełnego wyciszenia się. Mam problem ze znalezieniem wewnętrznego spokoju z aparatami w uszach. Wszystkie dźwięki, jakie do mnie dochodzą, nie pozwalają mi się w pełni wyciszyć. Możesz pomyśleć, że przecież zawsze mogę je wyciągnąć lub nacisnąć magiczny guzik w aplikacji, ale jako tata, maż, syn, chce być w kontakcie z bliskimi, ze swoją rodziną, więc zakładam je rano i noszę do wieczora.

A czy są rzeczy, z których musiałeś zrezygnować?

W moim przypadku raczej nie, ale są takie rzeczy, o których muszę pamiętać, jak choćby muszę je zdjąć, zanim wejdę do wody.

Czy wada wpłynęła na kształtowanie Twojej drogi zawodowej?

Świadomość posiadanej wady zdecydowanie wpłynęła na moją ścieżkę zawodową. Chciałem dowiedzieć się, dlaczego tak się dzieje. Potrzebowałem zrozumieć, dlatego zdecydowałem się dołączyć do Demant. Wada słuchu, niezależnie od stopnia zaawansowania, jest niepełnosprawnością – to nie jest coś, z czego się cieszymy, czego chcemy, z czym potrafimy się w łatwy sposób pogodzić.

Od ponad dwóch lat jestem członkiem zespołu DTC Data Cloud pracującego na co dzień w warszawskim oddziale naszej organizacji. Specjalizuję się w usługach chmurowych, pracuje na stanowisku Principal SAFe System Architect.

W jaki sposób, w swojej codziennej pracy możesz przyczynić się do pomocy ludziom z niedosłuchem?

Specjalizuję się w usługach chmurowych i rzeczami związanymi z „data”, czyli gromadzeniem danych, dzięki czemu możemy dowiedzieć się więcej o użytkownikach naszych produktów / o naszych produktach. Takie dane umożliwiają nam z jednej strony dopasować nasze rozwiązania jak najlepiej do ich potrzeb, a z drugiej strony pozwalają nam lepiej i precyzyjniej podejmować decyzje jeszcze na etapie planowania.

Dodatkowo od czasu do czasu pomagam w testowaniu pewnych rozwiązań dedykowanych dla naszych użytkowników, co pozwala jeszcze na poziomie produkcyjnym wykryć pewne niedoskonałości i na nie zareagować, zanim produkt ujrzy światło dzienne. Zwyczajnie na świecie wykonuję swoją pracę, a przy okazji noszę aparaty słuchowe, dzięki temu mam możliwość podzielenia się swoją opinią wewnątrz organizacji.

 

O autorze

Ania
Ania, EB & Communication Team Coordinator
Miłośniczka dobrej kuchni, kochająca jazdę na rowerze i górskie wędrówki. W wolnych chwilach gotuje i piecze, a w torebce zamiast portfela trzyma aparat.