Maszyna do programowania 3.0, czyli o tym, jak współpraca popłaca.

Czas czytania artykułu: 3 min
by Wojciech
16.06.2021

Komu choć raz nie zdarzyło się kupić dowolnego gotowego produktu, zamiast wykonać go samemu w domu? To w końcu wygodna opcja, oszczędzająca czas. Ale czy gotowe, daje tyle samo satysfakcji, co własnoręcznie wykonane? I tym pytaniem chciałbym płynnie przejść do zespołu New Technology Introduction (NTI) z Demant, który jest świetnym przykładem na to, że wspólnymi siłami i z odpowiednią wiedzą można tworzyć rzeczy niezwykłe. O stworzeniu maszyny do programowania 3.0 rozmawiałem z Radosławem Sieją, szefem Biura Zarządzania Projektami NPI (Dział Wdrażania Nowych Produktów).

Wojciech: Od czego wszystko się zaczęło?
Radosław: Początek historii jest zawiły. Na horyzoncie miał pojawić się nowy produkt. Pierwsze informacje jakie otrzymaliśmy wskazywały na to, że będziemy produkowali go 1,5 mln sztuk rocznie, a jego zaprogramowanie będzie trwało 2 razy dłużej. Na szybko wyliczyliśmy, że potrzebujemy bardzo dużej ilości operatorów i  wiele metrów kwadratowych. Niestety na tamten moment nie mogliśmy liczyć, ani na jedno, ani na drugie. Był to początek do rozważań na temat zautomatyzowania tego procesu. Zaczęliśmy pracę, składaliśmy pierwsze części, pisaliśmy oprogramowanie. Nagle dowiedzieliśmy się, że produkt zostaje wycofany, a na jego miejsce trafia inny. Nie pozostało nam nic innego jak wykorzystać stworzone podstawy i dopasować całość pod nowe wymagania.

Czy był to oficjalny początek pracy nad maszyną do programowania 3.0?
W zasadzie to i tak i nie, ponieważ na samym początku, kiedy powstał już koncept programowania automatycznego, chcieliśmy znaleźć firmę, która mogłaby nam w tym pomóc i taki sprzęt zbudować. Finalnie znalazł się dostawca, z którym daleko zaszliśmy w kwestii projektu, ale producent zaczął się wycofywać. Zasugerował nam, że to bardzo skomplikowane przedsięwzięcie, które wymaga wielu kompetencji. I w zasadzie wtedy podjęliśmy decyzję, że maszyna powstanie, ale zbudujemy ją samodzielnie na terenie naszej firmy.



Czy mógłbyś więcej opowiedzieć o tym jak zaczęła się budowa maszyny?
Zaczęło się od kartki papieru i ołówka. Pierwsze szkice koncepcyjne i planowanie jak maszyna ma działać procesowo i co powinno się dziać na poszczególnych etapach. Zaczęliśmy zamawiać części, wspólnie to składaliśmy. Wszystko robiliśmy od podstaw tj. od ramy i szkieletu urządzenia do oprogramowania.

Ile osób było zaangażowanych w ten projekt oraz ile czasu Wam to zajęło?
Mieliśmy do dyspozycji mechanika, dwóch automatyków, z czego jeden z nich dopiero zaczynał u nas pracować, ale miał dużą wiedzę branżową oraz dwóch kolegów, którzy dołączyli do zespołu w ramach programu talentów i odbywając u nas swój 3-miesięczny staż, pomagali nam to składać. Nad całością czuwałem ja, zatem projekt powstawał w 6 osób, a całość zajęła nam około roku.

Tutaj też chciałbym wspomnieć o koledze Michale, który trafił do nas w ramach wspomnianego programu talentów z Działu Produkcji. Michał bardzo sprawnie czytał rysunki technicznie i szybko się uczył. Był dla nas dużym wsparciem i zdecydowaliśmy się, zaproponować mu, aby został u nas na stałe.



Jak działa zbudowana przez Was maszyna do programowania 3.0?
Złożone aparaty słuchowe z pełną elektroniką, prosto z produkcji manualnej, trafiają do operatora naszej maszyny. Zabieg jaki pozostał na nich do wykonania to wgranie oprogramowania i tym samym, stworzenie z niego wybranej marki. Na początku aparaty słuchowe trafiają na tace. Na każdej tacy można ustawić po 50 sztuk aparatów. Tace następnie wsuwane są do zbudowanej przez nas maszyny i pozostałe czynności dzieją się automatycznie. Specjalny podajnik pobiera jedną sztukę aparatu z tacy i podłącza aparat do gniazda. W tym momencie wgrywane jest oprogramowanie. Po kilkudziesięciu sekundach maszyna pobiera ponownie aparat, już z wgranym softwarem i odkłada go  prosto do docelowego opakowania, w które wcześniej operator wsunął etykietę opisującą produkt. Gotowe zaprogramowane aparaty słuchowe w opakowaniach operator wyciąga z maszyny i zamyka. Następnie całość się powtarza, czyli pobrania kolejnej sztuki, podłączenie do gniazda, odłożenie na miejsce itd. Dzięki takiemu rozwiązaniu znacząco skracamy czas całego procesu oraz ograniczamy zbędne ruchy.


Projekt budowy maszyny został zakończony. Czy czekają już na Was kolejne zadania?
Maszyna do programowania 3.0, jest gotowa do pracy od kilku tygodni, a my przystępujemy do budowy kolejnych platform pod inne modele aparatów. W Zespole Rozwoju Technologii mamy różne zadania, od małych usprawnień i  budowy niewielkich sprzętów, po wielkie maszyny i nowe lasery. Jeśli chodzi o plany to mamy ich wiele, a pewne z nich są bardzo przyszłościowe, sięgające nawet na kilka lat wprzód. 

 

O autorze

Wojciech
Wojciech, employer branding & communication specialist
Uwielbia kontakty z ludźmi, kreatywną pracę i wyzwania. Człowiek, w którego żyłach zamiast krwi płyną nuty. Jeśli nie ma pod ręką gitary, zagra na grzebieniu.